środa, 30 listopada 2011

13 cięć, 12 intencji, jedna śmierć


Żyletka błyszczała jej na dłoni...
Miała nadzieję, że ona jej ból ukoi...
Więc podciągnęła rękaw na lewej ręce
I wypisała na kartce wszystkie intencje
Za każde zadane sobie cięcie...
Zaczęła czytać na głos:

"PIERWSZE cięcie za to, że Cię poznałam...
DRUGIE cięcie za to, że tak bardzo pokochałam...
TRZECIE cięcie za to, że taka naiwna byłam...
CZWARTE cięcie za to, że tyle Ci poświęciłam...
PIĄTE cięcie za tą wielką tęsknotę...
SZÓSTE cięcie za moją nieopisaną głupotę...
SIÓDME cięcie za to, że zawsze chciałam przy Tobie być...
ÓSME cięcie za to, że nie umiem już spokojnie śnić...
DZIEWIĄTE cięcie za to, że tak bardzo boli przez Ciebie moje serce...
DZIESIĄTE cięcie za to, że nie zobaczę Cię już nigdy więcej...
JEDENASTE cięcie za wszystkie niegdyś miłe chwile, które stworzyłeś...
DWUNASTE cięcie za ten nieopisany ból który po sobie zostawiłeś... 
TRZYNASTE CIĘCIE..."

To było jej ostatnie cięcie...
Bez rymu i intencji...
Cięcie przez, które przestało bić jej serce...


sobota, 12 listopada 2011

Czemu, moje żyję jest właśnie takie. Dlaczego, żyję wciąż wspomnieniami, nie potrafię odnaleźć szczęścia, żyję bólem i cierpieniem.. pomimo tego nie potrafię płakać. I własnie to najbardziej mnie boli. Nadeszła ta chwilę, że gdy ból narósł me oczy są suche, a serce rozdziera się na pół, nie serce, przecież go nie posiadam.
Moja psychika jest na skraju wykończenia.. czemu wciąż wracają te przeklęte wspomnienia.?
Czy ty mnie pamiętasz, czemu Ty to robisz.?
Mam już dość, czemu nie ma tu nikogo.
Bracie czemu obwieszczasz mi te wieści..? Czemu po tak długim czasie rozłąki.? Jednak chcesz mnie znać lecz cóż to da.?

DLACZEGO.?
jestem słaba..

czwartek, 3 listopada 2011

Szept..

Jestem na cmentarzu,
wśród grobów dzieci.
Panuje tu cisza i ukojenie..

Jestem wśród małych istot,
które nie poznały okrucieństwa tego świata,
lecz zaznały wiecznego spokoju.

Patrzę na te wszystkie groby,
spowite blaskiem świec.

Jestem tu sama,
pragnę tu pozostać,
lecz jutro znów wpadnę w szpony rzeczywistości..

Przede mną droga,
za horyzontem jej kres..
Na niebie księżyc,
świeci nad nami, nad głowami.

Tego dnia, właśnie dziś
góruje między gwiazdami..

Zbliża się dnia kres,
wraz z nim ginie  nastrój gdzieś.
Znów ten cmentarz pozostanie samotny,
pokryje się tajemniczością.

Nagle dzwon się budzi
i swym potężnym głosem,
przywołuje dusze  ludzi..

By powróciły na nasz ziemski świat,
by opuściły niebiańskie zimno krat..

Teraz, jeśli potrafisz dostrzeżesz błąkające się dusze
Widać, że niektóre przed śmiercią przeżyły katusze..
Małe dzieci drogę mi przebiegają, otaczającego świta nie poznają..

Na ścieżkach roi się od Ich jasnych poświat,
idą znów w świat, zobaczyć rodziny swej dzieje
nim, silny wiatr Ich nie zwieje..

Wybiła pierwsza, głośno  dzwon to ogłasza
teraz ostatnia lampka już dogasa
Czas się żegnać z cichymi przybyszami,
 którzy chowają się za starymi kratami...